Nie robię! Nawet prostego dziękuję nie usłyszałem!
Życie szybko weryfikuje nasze motywacje. Ilu katolików z zapałem podejmowało się różnych posług. Pierwsze sukcesy, pochwały, dostrzeżenie. Później przychodzi jednak harówka dnia codziennego, żmudna praca organiczna. Nie ma pochwał, spektakularnych sukcesów, a nawet zwykła ludzka zawiść, i obgadywanie. Pojawia się znużenie, frustracja i nieraz porzucenie przyjętych zobowiązań albo byle jakie ich wykonywanie.
Czasami idzie to w drugą stronę. Myśli sobie człowiek (nieraz i ksiądz) kimże on nie jest. Służy Bogu, zatem należy mu się szacunek, majestat itp. Nie zejdzie z piedestału by normalnie porozmawiać. Dostać się do niego to cud. Poza tym odpowiednio wyceni swój czas i posługę.
W życiu duchowym należy zawsze mieć odpowiednią miarę. Tekst dzisiejszej ewangelii przestrzega nas przed znużeniem oraz przed arogancją. Św. Paweł w Liście do Rzymian poucza: „Niech nikt nie ma o sobie wyższego mniemania, niż należy, lecz niech sądzi o sobie trzeźwo - według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył.”
Słudzy „nieużyteczni” nie znaczy bezwartościowi, gdyż każdy ma swój niepowtarzalny wkład w rozwój Kościoła i każda praca jest tu cenna. „Nieużyteczni” w tym przypadku oznacza – niemogący rościć sobie dodatkowych praw od Boga czy ludzi.
Przyjrzyj się jak pracujesz, gdy nie doświadczasz ludzkiej wdzięczności i poklasku.