Weź przykład od św. Józefa, przekrocz sprawiedliwość, a nawet miłosierdzie szukając Bożych rozwiązań swoich trudnych spraw.
Przed nami najbardziej rodzinne święta w całym roku. Niejeden spośród nas, z sentymentem wspomina ten okres, z czasu własnej młodości. W telewizji widzimy często sielankowy obraz świąt, gdzie kochająca się rodzina zasiada razem do stołu. My sami też, staramy się aby wszystko na wigilię było jak najlepiej przygotowane. W ten wyjątkowy wieczór dzielimy się opłatkiem, przepraszając za zło minionego roku i często z wzruszeniem składając serdeczne życzenia. Gdy już zasiądziemy razem do stołu, w niejednym sercu może jednak pojawić się pewien niepokój lub wręcz smutek. Chodź świąteczna atmosfera udziela się większości z nas, u wielu pojawia się pytanie: dlaczego ludzie nie mogą być tak życzliwi przez cały rok?
Kiedyś, na spotkaniu z młodzieżą jedna z osób wprost wypowiedziała się na ten temat. Gdy w rozmowie pojawił się temat oczekiwania na święta, jedna z dziewcząt powiedziała: „a ja nie lubię świąt”. Umotywowała swoją wypowiedz tym, że często podczas wigilii i trwania świąt, zjeżdża się cała rodzina, wszyscy są serdeczni i mili, ale już po świętach cała atmosfera pryska jak bańka mydlana i ludzie znów się kłócą, robią sobie na złość, czy wręcz trwają w nienawiści.
W wielu domach istnieje zwyczaj, pozostawiania przy stole wigilijnym jednego wolnego nakrycia dla niespodziewanego gościa. Może też zostawiasz wolne miejsce z nadzieją, że kiedyś zapuka zmarznięty wędrowiec? Proszę wyobraź sobie teraz, że słyszysz pukanie. Wstajesz od stołu, otwierasz drzwi a tam ku twojemu zaskoczeniu stoi ta osoba do której czujesz największą złość w swoim sercu, największy żal! …Nieraz łatwiej jest pochylić się nad bezdomnym z ulicy, niż nad osobą do której żywimy urazę. Jeśli czujesz w swoim sercu, że powinieneś się z kimś pojednać przed Bożym Narodzeniem, to teraz jest na to odpowiedni czas. Myślę tu o rodzinie, ale także i przyjaciołach, kolegach i znajomych. Jeśli nie ma takiej osoby w twoim otoczeniu to zawsze znajdzie się ktoś z kim warto odnowić i pogłębić relację.
Gdy Jezus się rodził nie było dla Niego miejsca w gospodach. Przyjrzyjmy się naszym sercom. Może już dziś – nie ma w nim miejsca – dla kogoś z naszych bliskich? Może już od lat nie rozmawiasz z kimś z rodziny; pokłóceni, obrażeni, pełni gniewu i żalu. Taka zatwardziałość serca, zasklepienie się w gniewie i żalu; uniemożliwia prawdziwe spotkanie Jezusa. Rozpamiętywanie w sercu starych spraw i zranień, jedynie pogłębia dystans i buduje mur wrogości. Czy nie jest nieraz tak, że myśląc: To on, to ona powinien, powinna mnie pierwszego przeprosić! marnotrawimy tak całe lata, żyjąc w wrogości lub obojętności na bliskie nam osoby. Nie zawsze winny wyciągnie pierwszy rękę do pojednania, nieraz trzeba naszej inicjatywy. Nie zawsze, a nawet zdecydowanie rzadko, wina leży jedynie po jednej stronie. Najczęściej, to splot różnych okoliczności i zdarzeń wpłynął na konkretną sytuację, a trwanie w gniewie jedynie ją zaostrza. Jeśli sytuacja jest znana innym, nieraz to oni jeszcze będą utwierdzać nas w słuszności naszego gniewu. Będą przyznawać nam rację i razem z nami krytykować drugą stronę. Nawet wtedy gdybyśmy byli całkowicie przekonani, że jedynym sprawiedliwym rozwiązaniem jest oczekiwanie na przeprosiny i na ukorzenie się drugiego – nie jest to rozwiązanie Boże! Jako chrześcijanie nie możemy ograniczać się jedynie do ludzkiej sprawiedliwości.
Dzisiaj w Ewangelii słyszeliśmy dziś o Zwiastowaniu. Chciałbym jednak odnieść się do tego co wydarzyło się później. Zobaczmy jak na tę niespodziewaną wiadomość zareagował Józef, który był człowiekiem wyjątkowo sprawiedliwym i prawym. Gdy spostrzegł, że Maryja jest brzemienna, zgodnie z ówczesnym rozumieniem sprawiedliwości, miał prawo do ukarania Maryi za domniemane cudzołóstwo. Zgodnie z tym prawem powinna zostać ukamienowana. Józef jednak z miłości, okazał miłosierdzie, przekroczył zwykłą ludzką sprawiedliwość i postanowił oddalić Maryję, dla ratowania jej życia. Tego jednak było za mało – nie było to rozwiązanie Boże! Anioł który mu się objawił we śnie, rzekł: Józefie, nie bój się, wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki. Tymi słowami wezwał go do porzucenia jedynie ludzkich kalkulacji i przekroczenia progu miłości. Tylko bowiem miłość do Boga i do Maryi, mogła go skłonić do przyjęcia Jej wraz z Dzieckiem.
Jako chrześcijanie nie mamy mierzyć swoich możliwości i aspiracji miarą ludzi, którzy żyją w miarę uczciwie. Nie mamy mierzyć swoich możliwości i sił, jedynie kryterium sprawiedliwości. Nie mamy mierzyć kresu swoich możliwości, prawością i wspaniałomyślnością – do tego są zdolni też i niewierzący. To wszystko, choć cenne i szlachetne najczęściej nie jest rozwiązaniem Bożym! Mierząc tak nisko możemy mieć z chrześcijaństwem niewiele wspólnego.
My, wszyscy tu obecni, jesteśmy powołani do miłości chrześcijańskiej, która przekracza wszelkie ludzkie obawy i kalkulacje. W naszej postawie inni mają doświadczać miłości Boga. Jeśli ktoś widzi, że my, chodzący do kościoła, przyjmujący Chrystusa w Komunii Świętej – nie potrafimy wybaczać, to jak ma uwierzyć w Miłosierdzie Boga? Dla nas, źródłem i nauką przebaczania jest spowiedź święta. To w tym sakramencie, jeśli nie traktujemy go jedynie jako rytuału, doświadczamy wybaczenia grzechów i słabości. Klęcząc przy kratkach konfesjonału i przyjmując wybaczenie, uczymy się wybaczać innym. Drugi człowiek nie jest ulepiony z lepszej gliny, on tak samo jak ja, jak ty, ma swoje słabości i wady. Może chciałby być bardziej miły czy życzliwy dla ciebie, ale z trudem mu to przychodzi. Spójrz wtedy, jak tobie jest nieraz ciężko przekraczać niechęć czy uprzedzenia. Uczciwa spowiedź i szczery żal, uczą nas, że jesteśmy tylko i aż ludźmi. Jesteśmy gotowi do grzechu ale i zarazem zdolni do wielkich czynów miłości. Poznając siebie, całą prawdę o sobie, uczymy się wyrozumiałości dla innych.
Jeśli znalazłeś w swoim sercu taką osobę z którą twoja więź uległa zaburzeniu, warto wziąć przykład ze św. Pawła. Tydzień temu omawiałem jeden z jego listów. Niedocenianym dziś sposobem podtrzymywania więzi i budowania relacji jest waśnie zwykły list. Św. Paweł wiedział, że przez swoje odwiedziny Kościołów ale i zarazem pisanie listów może utrzymać więź z Kościołami. Jeśli wiesz, że urwał ci się kontakt z kimś bliskim, może warto go odnowić? Najlepiej nie banalnym sms-em z tekstem z Internetu, kartką z supermarketu lecz właśnie szczerym serdecznym listem. Jeśli ta metoda może wydawać ci się już nieco staroświecka to zostaje jeszcze telefon, lub jeśli masz odwagę spotkanie osobiste.
Niezależnie którą wersję wybierzesz, pamiętaj jednak o chrześcijańskiej perspektywie miłości. Jeśli będziesz chciał się jedynie rozliczać, czekać na przeprosiny, bazując na sprawiedliwości nie będzie to Boże rozwiązanie! i najprawdopodobniej do niczego nie doprowadzi. Jeśli podjąłeś już decyzję z kim warto pojednać się przed świętami, proszę posłuchaj jeszcze jednej praktycznej rady.
Decydując się na szczerą rozmowę z drugim człowiekiem, konieczne jest mówienie o sobie, o swoich odczuciach. Przykładowo: czułem żal do ciebie, nosiłem w swoim sercu urazę, czułem się zraniony twoją postawą. Tylko takie przedstawienie sprawy, nasza otwartość i szczerość pomoże w jej rozwiązaniu. Jeśli natomiast zaczniesz od wypominania, oskarżania, czy mówienia w formie ty, np., Ty jesteś winien, ty mnie zraniłeś, ¬ to zapomnij o porozumieniu – nic nie zdziałasz.
Warto wziąć przykład od św. Józefa. Przekroczyć sprawiedliwość i z miłością przyjąć Boże rozwiązania! naszych trudnych spraw. Jeśli zdecydujesz się zburzyć choć jeden mur wrogości, wtedy sam lepiej w swoim sercu przeżyjesz Boże Narodzenie. Może spotkasz się z odrzuceniem wyciągniętej przez ciebie dłoni, ale wtedy zawsze pozostaje ci modlitwa za tę osobę, a otwierając swoje serce dla drugiej osoby, czynisz w nim miejsce na narodzenie Jezusa. Amen.