Przyznając się do Boga, nawet gdy w swoim odczuciu niewiele mówisz, Duch Święty kruszy zatwardziałe serca.
Dzisiejsze ostrzeżenie Jezusa zapowiadające przyszłe prześladowania może niepokoić. Mówi On uczniom wprost - „ciągać będą do synagog, urzędów i władz” - nie brzmi to zbyt ciekawie. Wobec rodzących się obaw Jezus daje jednak pocieszenie w formie bardzo konkretnej wskazówki „nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć”.
Może zdarzyło ci się spotkać zagorzałego antyklerykała lub osobę nieprzychylną, a czasem wręcz pałającą nienawiścią do Boga i Kościoła? Tacy ludzie próbują w mocnym ataku przekrzyczeć argumenty, zagadać człowieka. Lawirują i kręcą, aby wybić z tropu, gmatwają wątki. Wtedy można mieć poczucie niedorastania do takich sytuacji.
Wiesz w co wierzysz. Masz mocną wiarę. Czasami jednak nie potrafisz stawić czoła takim atakom. Nie martw się, w takich sytuacjach często i ksiądz jest bezradny. Nawet w mniej ekstremalnych przypadkach, w codziennym głoszeniu Słowa Bożego jest zawsze pewien niedosyt – „Mogłem powiedzieć lepiej poruszyć jeszcze jeden aspekt”.
Na szczęście nad wszystkim czuwa Pan Bóg. On widzi nasze starania. Gdy nie wiemy co mówić Duch Święty nas wspomaga. Nawet jeśli myślisz, że wspomaga słabo, bo ci argumentów i sił brakuje, nie jest to prawdą. Właśnie wtedy, w twojej słabości, mocą Boga, Duch Święty kruszy zatwardziałe serce oponenta.